2011-01-15

Im Westen nichts Neues


Praca… Jak tu jej nie uwielbiać. Siedzę znudzony za kontuarem i udaję ,że pracuję. Czekam aż nadejdzie szefostwo. Ciekawe, w co dziś będzie ubrany mój ulubiony Pan Dyrektor… Eh, ten to jest człowiek serce… Dobroduszny i pełen wigoru…

Wyjdę stąd dopiero o 19:00… Wrócę do domu i kupię sobie piwo, czekam tylko na mannę z nieba w postaci pieniędzy. Nie mam ani grosza, nawet moja ukochaną komunikacją miejską jadę ostatnimi czasy na gapę. Nie, że niby nie chcę płacić, po prostu nie mam czym.

Tęsknię za miłością. Dziś obudziłem się i gdybym nie zmieniał mojego kumpla w pracy, to nie wiem czy bym miał siłę i chęć powstania z łóżka… Chciałem umrzeć, odpuścić. Mieć wyjebane… Myślę o niej w każdej porze dnia i nocy. Wczoraj nie mogłem zasnąć chyba przez 2 godziny… Rozmyślam o tym jak było pięknie widzieć Ją każdego dnia, jak boski ma zapach i jak wspaniały jest jej dotyk. Jak to było kochać się z nią, jak to było leżeć z nią nago i spoglądać w niebo… Jak to było być ze sobą, patrząc sobie w oczy, oddając całych siebie, sobie nawzajem… Życie kara mnie, życie mnie nienawidzi. Jeżeli istnieje jakikolwiek bóg darzę go pogardą i odwzajemniam nienawiść. Poddawanie mnie takim męką nie jest miłosierne. To skazywanie mnie na wieczne cierpienia… Mam czasami ochotę tym wszystkim pierdolnąć i wysrać się rzadkim kałem na wszystkich ludzi, którzy czegokolwiek ode mnie oczekują – jedyna którą darze uwagą, nie chce ode mnie niczego… Niczego nie oczekuje… Nie chce mnie znać…

Rozmyślania nad tym przyprawiają mnie o ból brzucha. Z bólu i żałości czuję jak skręcają mi się kiszki… Bezsilność. Tak bardzo jej nienawidzę. Bywają piękne dni, gdy czuję motywację, chęć działania, czuję, że jeszcze nie wszystko stracone i że jeszcze dam radę ją zdobyć. … nooo i bywają też dni zwyczajne takie jak ten. Gdy totalna rezygnacja doprowadza mnie do szału i myśli samobójczych… Powiedziałem kiedyś, komuś, że jeżeli jej nie zdobędę, zabije się do końca lutego. Mam zamiar dotrzymać słowa…

Wczoraj w nocy, około północy na pejsbuku napisał do mnie mój kolega z kategorycznym żądaniem zwrócenia mu książki od Historii Wielkiej Brytanii. Niewiele myśląc wskoczyłem w nocny, doczołgałem się do niego, potem nocnym wróciłem. W ten sposób zafundowałem sobie nocną przejażdżkę po Wrocławiu. Powiem tak, oglądany na trzeźwo wygląda całkiem nieźle J

Jest 11:22, ciekawe co do 19:00 będę robił… By to…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz